czwartek, 21 maja 2015

o małych zwycięstwach




f

Coraz częściej słyszę - Kasia, po co Ty to robisz? Po co narażasz sie na kontuzje, siniaki, zadrapania? Po co sie czołgasz pod zasiekami, dźwigasz jakieś opony i skaczesz z dachów? Jestes nienormalna, albo bezmyślna!

Może i jestem, ale mam pasję w której się realizuję i wole mieć co wspominać, niż żałować ze czegoś nie zrobiłam. Żyję intensywnie, bez asekuracji i jestem szczęśliwa. A o to przecież w tym wszystkim chodzi! 

Są ludzie, którzy lubią spędzać wolny czas na kanapie przed telewizorem, inni latają na szybowcach, jeżdżą na nartach, dziergają swetry, jeszcze inni grają w zaciemnionych pokojach w canter strike, a ja odnalazłam swoją pasje w biegach ekstremalnych. 

Zdarzają mi się kontuzje, częściej mam na sobie siniaki niż szpilki, czasami łamię paznokcie. Po co? No właśnie po to, żeby dobiec na metę z uśmiechem na twarzy, a czasami ze łzami w oczach i powiedzieć sobie - brawo dziewczyno! Znów to zrobiłaś! Dla mnie satysfakcja na mecie, to suma wszystkich małych zwycięstw w tych najtrudniejszych bitwach, stoczonych ze sobą na trasie. Takie bieganie nie jest sportem indywidualnym. To sport drużynowy. Biegniesz Ty, a za Tobą człapią Twoje słabości. 



W grudniu postawiłam sobie za cel - stanąć na pudle Runmageddon. Usłyszałam wtedy, żebym to przemyślała i znalazła cel bardziej realny, bo jego realizacja nie jest uzależniona do końca ode mnie, a konkurencja jest duża i czołówkę tych biegów stanowią osoby ze znacznie większym doświadczeniem biegowym, niż moje (a o to akurat nie było trudno;) W kwietniu dopięłam swego i dotarłam na metę jako druga kobieta. W maju miałam mniej szczęścia, na piątym kilometrze zwichnęłam bark, ale na adrenalinie otrzepałam się i pobiegłam dalej. Od szóstego walczyłam nie tylko z trasą, ale przede wszystkim ze sobą. Na 10 kilometrze chciałam usiąść na trawie i się popłakać. Trochę z bólu, ale przede wszystkim ze złości, że w czerwcu nie wystartuję, a moja wymarzona wyprawa na Mont Blanc przesunie się w czasie. Popłakałam się, ale nie usiadłam, dobiegłam za to do mety. Według wyników oficjalnych byłam czwarta ale to i tak nie było istotne. Dla mnie i tak to wygrałam :) bo droga jest ważniejsza niż cel.

Paciorek, mój zawodnik i motywator

Obtuł i moje ulubione zdjęcie, które pokazuje o czym tak naprawdę jest Runmageddon

start



5 komentarzy:

  1. Super! Jesteś inspiracją!

    OdpowiedzUsuń
  2. Moim marzeniem jest bieg w ekstremalnym biegu, ale dopiero zaczynam przygodę z tym sportem ! ;) Gratuluje i dziękuje za codzienną motywacje na FB :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasia Wolska, taka piękna kobieta <3 nie moge sie napatrzec, nie mogę sie naczytac!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki,że nauczyłas mnie by w trudnych sytułacjach nieodpuszczac i nie poddawać się trzymam kciuki, zebys i ty nigdy tego nie zrobiła i dawała innym kobieta ta motywacje. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Podziwiam uczestników Runmageddonu.

    OdpowiedzUsuń