f
Coraz częściej słyszę - Kasia, po co Ty to robisz? Po co narażasz sie na kontuzje, siniaki, zadrapania? Po co sie czołgasz pod zasiekami, dźwigasz jakieś opony i skaczesz z dachów? Jestes nienormalna, albo bezmyślna!
Może i jestem, ale mam pasję w której się realizuję i wole mieć co wspominać, niż żałować ze czegoś nie zrobiłam. Żyję intensywnie, bez asekuracji i jestem szczęśliwa. A o to przecież w tym wszystkim chodzi!
Są ludzie, którzy lubią spędzać wolny czas na kanapie przed telewizorem, inni latają na szybowcach, jeżdżą na nartach, dziergają swetry, jeszcze inni grają w zaciemnionych pokojach w canter strike, a ja odnalazłam swoją pasje w biegach ekstremalnych.
Zdarzają mi się kontuzje, częściej mam na sobie siniaki niż szpilki, czasami łamię paznokcie. Po co? No właśnie po to, żeby dobiec na metę z uśmiechem na twarzy, a czasami ze łzami w oczach i powiedzieć sobie - brawo dziewczyno! Znów to zrobiłaś! Dla mnie satysfakcja na mecie, to suma wszystkich małych zwycięstw w tych najtrudniejszych bitwach, stoczonych ze sobą na trasie. Takie bieganie nie jest sportem indywidualnym. To sport drużynowy. Biegniesz Ty, a za Tobą człapią Twoje słabości.
W grudniu postawiłam sobie za cel - stanąć na pudle Runmageddon. Usłyszałam wtedy, żebym to przemyślała i znalazła cel bardziej realny, bo jego realizacja nie jest uzależniona do końca ode mnie, a konkurencja jest duża i czołówkę tych biegów stanowią osoby ze znacznie większym doświadczeniem biegowym, niż moje (a o to akurat nie było trudno;) W kwietniu dopięłam swego i dotarłam na metę jako druga kobieta. W maju miałam mniej szczęścia, na piątym kilometrze zwichnęłam bark, ale na adrenalinie otrzepałam się i pobiegłam dalej. Od szóstego walczyłam nie tylko z trasą, ale przede wszystkim ze sobą. Na 10 kilometrze chciałam usiąść na trawie i się popłakać. Trochę z bólu, ale przede wszystkim ze złości, że w czerwcu nie wystartuję, a moja wymarzona wyprawa na Mont Blanc przesunie się w czasie. Popłakałam się, ale nie usiadłam, dobiegłam za to do mety. Według wyników oficjalnych byłam czwarta ale to i tak nie było istotne. Dla mnie i tak to wygrałam :) bo droga jest ważniejsza niż cel.
Paciorek, mój zawodnik i motywator |
Obtuł i moje ulubione zdjęcie, które pokazuje o czym tak naprawdę jest Runmageddon |
start |